Przygotowując się do matury wciąż masz wątpliwości – po co ci „matma”? Polecamy wywiad

 Bez matematyki wracasz na drzewo.

Oszuka cię bank, omami reklama, a szewc wciśnie ci złe buty – jeśli nie znasz matematyki. I dlatego świetnie, że obowiązkowa matura zmusza licealistów, by uczyli się tego przedmiotu – twierdzi profesor Łukasz A. Turski

Dobre czasy się skończyły. Wszyscy maturzyści musieli zdawać obowiązkowy egzamin z matematyki. Po co zmuszać tysiące młodych ludzi, by uczyli się przedmiotu, o którym zaraz zapomną?

– Po to, żeby nie wpadli w poważne kłopoty. Bez racjonalnego myślenia człowiek we współczesnym świecie zginie.


A czymże grozi temu człowiekowi nieznajomość, powiedzmy, wielomianów?

– Bankructwem. Bo osoba, która nie zna wielomianów, nie zrozumie odczytu licznika energii. I nie wie, co zrobić z książeczką, w której lekarz kazał zapisywać wyniki pomiaru ciśnienia. Chory mierzy posłusznie ciśnienie, zapisuje liczby i tyle. A gdyby znał wielomiany, wiedziałby również, kiedy pędzić do lekarza.


Wystarczy, żeby wiedział, jakie ciśnienie jest normalne i kiedy norma została przekroczona. Wtedy też popędzi do lekarza.

– A skąd wiadomo, co to jest ciśnienie w normie? Norma może być różna dla różnych osób. I nie jest ważne, ile wynosi ciśnienie, ale to, jak wygląda jego wykres: w którą stronę się zmienia i jak szybko. Odczytanie takich danych nie wymaga znajomości skomplikowanej matematyki, a jest bardzo potrzebne.


A do czego potrzebna będzie umiejętność rozwiązania maturalnego zadania: „Wskaż nierówność, która opisuje sumę przedziałów zaznaczonych na osi liczbowej”?

– Nierówności są ważne. Jeśli ktoś potrafi dobrze się nimi posługiwać, będzie wiedział, w którym banku robią go w bambuko, namawiając do zaciągnięcia kredytu mieszkaniowego, a w którym trochę mniej. Matematyka jest też potrzebna, by wiedzieć, że kłamliwe są reklamy, z których wynika, że płyn XY sprawi, iż puszystość włosów wzrośnie o 91,5 procent. To kompletna brednia.


Każdy, kto nie zna, też będzie to wiedział!

– Nieprawda. A zresztą osoba, która to wie, już nieźle zna matematykę. Bo racjonalne myślenie, możliwość ilościowej i jakościowej analizy zjawiska – to właśnie jest matematyka. Bez niej człowiek wróci na drzewo.


Wcale mnie pan nie przekonał. Nie zdawałam matury z matematyki, a sobie radzę.

– Po pierwsze, znacznie więcej pani wie o matematyce, niż się pani wydaje. A po drugie, powtarza pani modną w środowiskach inteligenckich mantrę: nie umiałem matematyki, a wyszedłem na ludzi. Mogła pani oczywiście nie lubić obliczać objętości kuli wpisanej w ostrosłup, który jest wycięty z graniastosłupa. Zapewniam jednak, że takie obliczenia mogą być nie tylko fantastycznym przeżyciem, ale też się przydają. Inżynierowie, którzy ich w szkole i na studiach nie robili, planują teraz fatalne estakady. Takie jak ta u zbiegu ulic Rzymowskiego, Wołoskiej i alei Wilanowskiej  w Warszawie, która pod każdym kątem jest zbudowana w złą stronę, startuje w złym miejscu, w złym się kończy. Większość skrzyżowań w Polsce jest zbudowana wbrew prawom geometrii, bo ich budowę nadzorowali inżynierowie, którzy nie znają matematyki. Nie nauczono ich myśleć z wyobraźnią.


Inżynier powinien świetnie znać matematykę, ale dlaczego ma się jej pod przymusem uczyć także przyszły politolog czy muzyk?

– Powtórzę: bo bez niej nie będzie racjonalnie myśleć. Wszystko, co robimy, ma ścisły związek z matematyką. Korzystamy z niej, myjąc rano zęby, bo ktoś nas nauczył, ile razy trzeba szczoteczką przejechać w prawo, ile w lewo, a także ile minut ma trwać szczotkowanie. Potem zabieramy się do pracy: otwieramy komputer i znowu obcujemy z matematyką. Ten komputer nie zacząłby działać, gdybyśmy nie korzystali z prawa zachowania momentu pędu, na którym opiera się działanie zawiasu w klapce z ekranem. Zresztą w komputerach tkwi cała matematyka od czasów Euklidesa.


Będę się jednak upierać, że aby poradzić sobie ze współczesną technologią, wystarczy dokładnie przeczytać instrukcję obsługi. Nie trzeba wcale dobrze znać ciągów, całek i różniczek.

– Pożytecznie jest je znać, bo można na przykład dobrać wygodne buty na obcasach. Każdy obcas jest zbudowany tak samo: z jednej strony prawie pionowy, a z drugiej wygięty. Ta wygiętość obcasa (koledzy mnie zamordują za używanie takich słów) i jego długość są ze sobą ściśle związane. Ten związek wyraża pewna całka. Jeśli jest źle wyliczona, to albo złamie się obcas, albo noga jest poddawana nieanatomicznym naprężeniom. Tanie i drogie buty tym się różnią między innymi, że w drogich ktoś dokonał tego niezbyt skomplikowanego obliczenia.


Ale przyzna pan, że wyliczanie całki dla wygodnych butów to nie jest moja robota. Niech się tym zajmie specjalista.

– Ale gdyby pani o tym coś więcej wiedziała, to mogłaby pani na pierwszy rzut oka stwierdzić, czy warto kupować ten konkretny model bucików. Swego czasu była w Polsce niezwykle rozwinięta matematyczna teoria konstrukcji budowlanych. Mieliśmy wielu wybitnych specjalistów z tej dziedziny, jeden z nich pracował na wydziale inżynierii Uniwersytetu w Los Angeles. Kiedyś zwróciła się do nich znana firma produkująca ekstrawagancką bieliznę. Chodziło o zaprojektowanie części garderoby dla znanej aktorki, która miała się pojawić na gali w sukni z bardzo mocno wyciętym dekoltem. Suknia miała wyglądać, jakby pod spodem nic nie było. No i oczywiście ta część bielizny nie mogła spaść. Udało się ją skonstruować dzięki precyzyjnym obliczeniom.

Równie przydatne i rozwijające intelektualnie są sztuka, sport, a nawet banalne układanie kostki Rubika.

– Kostka Rubika to też matematyka. Proste, mechaniczne wykorzystanie podstawowych wiadomości z teorii grup dyskretnych. Ale ja wcale nie chcę, by każdy polski uczeń był matematykiem. Jedno dziecko wystarczy nauczyć podstaw tego przedmiotu, by nie dało się oszukać w banku, a inne może poznać w szkole materiał, jakiego uczy się studentów piątego roku matematyki. To pierwsze zostanie kierownikiem ogrodu miejskiego, a drugie będzie budowało promy kosmiczne.


Może więc i ta obowiązkowa matura z matematyki dla wszystkich nie była potrzebna?

– Nie! Ona jest bardzo potrzebna, bo konieczny jest test ze znajomości matematyki. Z dwóch powodów: po pierwsze, żeby dzieci uczyły się tego przedmiotu, a po drugie, żeby sprawdzić, czy wszyscy uczniowie opanowali elementarny poziom wiedzy matematycznej. A na razie nie ma lepszego sposobu sprawdzenia niż obowiązkowa matura. Problem polega na tym, że mamy tandetny poziom nauczania matematyki i dlatego kandydaci na studia mają niewystarczającą wiedzę w tej dziedzinie. Problemem są dla nich nawet ułamki. I to nie dlatego, że głupia jest młodzież, tylko dlatego, że jest głupio uczona. Nic dziwnego, skoro właśnie obchodzimy 25. rocznicę zakazu nauki matematyki.


Zakazu?

– Tak. Bo kiedy zniesiono obowiązkową maturę z matematyki, szkoła przestała uczyć tego przedmiotu. Jakieś 20 lat temu kupiłem w antykwariacie wszystkie stare podręczniki matematyki, jakie mieli. Potem dawałem je w prezencie profesorowi Balcerowiczowi, premierowi Bieleckiemu i wielu innym ludziom. Ostatni, napisany na przełomie XIX i XX wieku przez profesora Placyda Dziwińskiego z Politechniki Lwowskiej, zachowałem dla siebie i pokazuję jako wzór. Wystarczyłoby go napisać językiem bardziej zrozumiałym dla współczesnej młodzieży, a także zmienić jednostki monetarne z halerzy na złote, i mielibyśmy rewolucyjny podręcznik matematyki.


Co w nim takiego nadzwyczajnego?

– Zawiera znacznie więcej poważnej matematyki niż wszystkie pisane w tej chwili podręczniki razem wzięte. A jednocześnie w programie nauczania są bardzo praktyczne kwestie: jak założyć spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, czym się ona różni od komandytowej, co to jest renta i jak wziąć kredyt na założenie pasieki. Autor wiedział, że matematyka ingeruje w każdy element życia. Z zazdrością patrzę na Stany Zjednoczone. W zeszłym roku prezydent Barack Obama stwierdził, że zajmowanie przez amerykańskie dzieci słabych miejsc, czyli poza pierwszą piątką, w międzynarodowych olimpiadach matematycznych i fizycznych stanowi takie samo zagrożenie dla bezpieczeństwa USA jak Al-Kaida. A kilka tygodni temu zadeklarował kolejne pięć miliardów dolarów na poprawę jakości nauczania matematyki. W tym czasie polskie MEN podejmuje absurdalne decyzje, które stanowią próbę demontażu istniejących od 40 lat olimpiad z matematyki i fizyki. Czy wszyscy na świecie są totalnie ogłupiali, a tylko my dzierżymy wysoko sztandar nieuctwa i idziemy w dobrym kierunku? Czy jednak to świat lepiej rozumie, jak ważna jest matematyka?


Profesor Łukasz A. Turski jest fizykiem teoretycznym, specjalizuje się w fizyce materii skondensowanej i mechanice statystycznej. Był jednym z pomysłodawców budowy Centrum Nauki „Kopernik”


rozmawiała Renata Kim
„Przekrój” 19/2010


Katarzyna Hall, minister edukacji narodowej:

dyskusja, czy konkretne zadanie z egzaminu maturalnego z matematyki znajdzie w życiu jakieś praktyczne zastosowanie, nie ma wielkiego sensu. Bo o ile obliczenie, jak potaniały spodnie na wyprzedaży (a takie zadanie było na maturze w tym roku), ma bezpośrednie zastosowanie, o tyle już sama wiedza, że każda liczba podniesiona do potęgi zerowej równa się jeden, raczej się w życiu codziennym nie przyda. To samo można powiedzieć o logarytmach czy wartości bezwzględnej. Jednak sama nauka matematyki ma bardzo praktyczne zastosowanie jako gimnastyka umysłu. Trzeba znać pewne definicje i prawidłowo się nimi posługiwać. A rozwiązywanie zadań ma ważny cel – uczenie logicznego rozumowania i wyciągania wniosków.
Nie rozumiem zarzutów, że szkoła uczy jedynie matematycznych reguł. W matematyce nie wystarczy wykuć na pamięć definicje i je bezmyślnie powtarzać, bo nawet najprostsze zadania wymagają logicznego myślenia. W tym roku zadania maturalne są dość proste, ale w przyszłości pewnie warto podnosić poprzeczkę, zmuszając uczniów do jeszcze bardziej złożonego rozumowania i dodając kontekst praktyczny. Człowiek, który zna matematykę, z matematyczną precyzją porówna proponowane mu oferty pracy i usług bankowych; trzy razy się zastanowi, zanim zgodzi się na niekorzystny albo wręcz oszukańczy kredyt. Nie nabierze go deweloper ani biuro podróży, bo myśląc logicznie, dostrzeże w proponowanych umowach zapisy, które stanowić mogą niebezpieczeństwo.

I taki właśnie cel ma nauka matematyki i obowiązkowa matura z tego przedmiotu – nauczyć młodych ludzi dyscypliny myślenia.

za: www.przekroj.pl